Kiedy ostatni raz byliście w kinie? Możliwe, że jakoś jeszcze przed pandemią (i w lutym dołożyliście się do
sukcesu kinowego “365 dni”).
A kiedy teraz planujecie pójść? Jeśli ciągnie was do sali kinowej i bardzo drogiego (i zbyt słonego) popcornu to zerknijcie na obecny repertuar kin.
Poczujecie się jakbyście zostali przeniesieni w czasie o miesiące a może nawet lata - dystrybutorzy nie serwują letnich blockbusterów (ba, nie mają prawie wcale nowych produkcji) i puszczają filmy sprzed kilku miesięcy (a czasami lat).
Pandemia wymusiła na branży filmowej lockdown ale nie tylko ten związany z zamknięciem kin - także wstrzymaniem produkcji. Efektem tego jest brak letnich premier, które można by zaproponować widzom.
A się sprawy mają w Polsce? Patrząc na dane
Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w miesiącu czerwcu, w polskich kinach pojawiło się 92 tys. widzów. W tym samym okresie ale w roku 2019 r. widzów było 2,75 mln widzów. W czerwcu 2020 roku wpływy z biletów wyniosły 1,48 mln zł, a rok temu to była kwota 48,91 mln zł. Zapaść to bardzo delikatne określenie.
Papierkiem lakmusowym są firmy, które żyją ze sprzedaży biletów i pełnych kin. Już pod koniec maja koncern Agora oficjalnie poinformował, że zanotował
spadek sprzedaży biletów o 20% (Agora jest m.in. większościowym właścicielem sieci kin Helios, spółki Next Film, zajmującej się produkcją i dystrybucją filmową.)
Mizernie wyglądający repertuar (w którym znalazło się zaledwie 51 filmów a rok wcześniej ponad 385), strach przed zarażeniem wirusem spowodował uruchomienie pętli: nie idę do kina bo się boją pandemii oraz w nim nic ciekawego nie zobaczę. A nie zobaczę bo twórcy filmowi nie mogli kręcić filmów i wytwórnie wstrzymały produkcje z powodu zamkniętych kin.
To w gruncie rzeczy sytuacja patowa - nie ma sensu produkować wysokobudżetowych filmów dla małej grupy widzów. Z drugiej strony widzowie rozbestwieni przez Marvela i inne wytwórnie oczekują bombastycznych premier i nie chcą chodzić do kina bez gwarancji dobrej zabawy.
Każdy miesiąc przestoju powoduje odsunięcie w czasie premier w tym i w kolejnym roku. Jak kiniarze, twórcy filmowi, dystrybutorzy sobie poradzą z tym problemem?
Jest kilka rozwiązań:
Skrócenie do minimum okresu w którym filmy są w kinach i szybsza ich dystrybucja na platformach streamingowych.
Sprzyja to supremacji Netflixa, Amazona, Apple'a czy Disneya. I powoduje, że branża filmowa zmienia się całkowicie. Era panowania wytwórni hollywoodzkich przeminęła z pierwszymi oznakami pandemii. Kiedyś bardzo oporne przed szybkim wprowadzeniem filmów na platformy streamingowe teraz sam błagały żeby te wzięły i emitowały ich produkcje.
Niestety efektem będzie dominacja platform i ich modelu biznesowego - tworzenie bardzo przeciętnych produkcji (“algorytmicznych”) ale za to na niespotykaną dotąd skalę. Budżet produkcyjny czołowych platform to suma 50 miliardów dolarów. Abstrakcyjna kwota dla producentów i twórców “starego obiegu”.
Wirtualizacja, cięcie kosztów oraz zastępowanie ludzi technologią.
Odbija się to oczywiście na jakości filmów bo sami aktorzy narzekają, że większość filmu grają i wygłaszają dialogi na tle zielonych ścian nie widząc koleżanki i kolegów aktorów.
For instance, VFX artists can create digital landscapes of New Zealand, enabling a director in Spain to plan their film with a hololens, which is basically a mixed reality helmet. That director can then work with a production designer in London to figure out where they should position their characters, meaning no matter how far apart a production team may be from each other, the creative process doesn’t skip a single beat.
Filmy tworzone są coraz bardziej za pomocą różnorakich technik związanych z branż gier komputerowych (polecam zobaczyć
pojazd, który może być każdym samochodem oraz jak
kręcono “Mandaloriana” z wykorzystaniem silnika Unreal) oraz coraz bardziej wirtualnie. Obniża to koszty oraz pozwala zachować porządek na planie.
Totalna zmiana modelu biznesowego i wywrócenie porządku branży filmowej
Wydaje się to najbardziej rewolucyjnym rozwiązaniem. Musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy i zobaczymy na ile zasoby finansowe producentów hollywoodzkich pozwolą na “trwanie” oraz jak agresywna będzie polityka platform streamingowych i jak szybką przejmą rynek.
“Once you’ve built and dominated an online juggernaut leveraging technology, you need to find a way to capture the offline world and create a 24-hour a day footprint. Netflix can get you at home but how do they get you when you leave? At some point, Netflix needs to go offline where there are still billions of untapped potential consumers.”
Wydaje się to całkowicie logiczne - po zdobyciu serc i portfeli użytkowników, którzy oglądają filmy i seriale w domach jest jeszcze ogromna rzesza klientów kin nad którą warto się pochylić. Modelem hybrydowym w tym wypadku mogły by być ogromne zniżki na bilety kinowe dla posiadaczy abonamentów.
Netflix co roku będzie chciał udowadniać, że jest najlepszy - stąd budżety liczone w setkach milionów na dzieła takie jak monumentalny i pompatyczny “The Irishman”
tworzone pod oscarową akademię a nie przeciętnego widza.
Przyszłość kina w zależności od tego kim jesteś w tej branży wygląda bardzo źle albo bardzo dobrze.
Ja mam tylko nadzieję, że niezależnie od tego co się stanie w kinach będzie mniej reklam przed seansem.
Artur Kurasiński